Costa Rica znaczy bogate wybrze?e
MAREK ŚLIWKA
Rze?kie, przesycone zapachem kwiat?w buganwili i morsk? bryz? powietrze, czarnookie, smag?olice dziewcz?ta przewa?nie z p??india?sk? krwi? w ?y?ach - to pierwsze najbardziej uderzaj?ce wra?enia, jakiego doznaje si? po przybyciu do San Jose.
Miasto le??ce na wysoko?ci ponad 1000 m n.p.m. ma znakomity klimat przypominaj?cy prawie ca?y rok nasz? ciep?? wiosn?.Przy wyj?ciu z hali odpraw lotniska, gromadka witaj?cych.
W?r?d nich Olman Fernandez - przedstawiciel Ministerstwa turystyki Kostaryki. Olman studiowa? kiedy? w Polsce. Wyszed? na spotkanie z nami z koszem pe?nym tropikalnych owoc?w.
Nasz przyjaciel znakomicie m?wi po polsku. Zabiera nas do hotelu Paraisgo, prowadzonego przez polsko - kostaryka?skie ma??e?stwo - Marka i Kati?. Katia tak?e studiowa?a w Polsce na Pozna?skiej AWF na Wydziale Turystyki i Rekreacji. Teraz wraz z m??em, tak?e absolwentem tej samej uczelni prowadz? hotel w San Jose.
Katia - ci?gle m?oda, o pi?knym spojrzeniu jest szczerze zaskoczona nasz? wizyt?. Dziewcz? z wyra?nym rozrzewnieniem wspomina starych kompan?w i adorator?w, harce w akademiku, studenckie kolorowe ?ycie. I nagle zapominamy, ?e co dopiero pokonali?my olbrzymi? odleg?o??, ?e jeste?my na innym kontynencie. Robi si? polski wiecz?r. Okazuje si?, ?e mieszka tu tak?e troch? innych Polak?w, ?e w?a?ciwie wszyscy si? znaj?, a dusz? polonijnego towarzystwa jest ?ona polskiego konsula - podobno niezwyk?ej urody. Po takiej wiadomo?ci trudno nam zasn??, nie mo?emy si? doczeka? poranka. Kiedy wreszcie nadchodzi - sk?adamy wizyt? w Polskiej Ambasadzie. Opinie o wspania?ej ?onie konsula potwierdzaj? si?. Jeste?my pod wra?eniem jej wielkiego wdzi?ku i osobowo?ci. Jak si? okazuje ambasada obs?uguje tak?e pozosta?e kraje Ameryki ?rodkowej. Dostajemy specjalne pisma na okoliczno?? przekroczenia granicy nast?pnych pa?stw. Pytamy o rad?. Ostrzegaj? nas przed Nikaragu?. Ale niebezpiecznie jest i w samym San Jose. Nie zaleca si? samotnych spacer?w po mie?cie, g??wnie noc?. ?atwo mo?na pa?? ofiar? z?odziei.
Costa Rica - nazywana tak?e Szwajcari? Ameryki ?rodkowej jest w miar? bezpiecznym miejscem dla turyst?w, ale nale?y zachowa? czujno??. Wyspecjalizowane gangi wyrostk?w znaj? najbardziej wyrafinowane z?odziejskie sztuczki. W zwi?zku z takim przedstawieniem sprawy, trzymamy si? razem zwiedzaj?c kolejno atrakcje turystyczne miasta i okolic. Mi?dzy innymi wulkan Irazu i dolin? Orasi. To w?a?nie w tej dolinie rosn? najlepsze gatunki kostaryka?skiej kawy.
Zielone pola zajmuj? ca?e dno doliny. Cz??? plantacji wnosi si? wy?ej na otaczaj?ce wzg?rza. Krzewy kawy zajmuj? olbrzymie po?acie ziemi, a? po horyzont. Jedziemy mi?dzy tym zielonym morzem kawy, przygl?daj?c si? zbiorowi owoc?w.Robotnicy pracuj? w akordzie. Kto wie czy zdaj? sobie spraw? w jak cudownym miejscu to robi?. S? zbyt zaj?ci, by kontemplowa? niezwyk?y krajobraz - widok na wspania?e pofalowane pola. Widok naj?adniejszy w czasie, kiedy oni ko?cz? sw?j ci??ki dzie?,o zachodzie s?o?ca. Haruj?c w dolinie Orasi my?l? o piekle pracy w codziennym znoju pod r?wnikowym s?o?cem. Nawet nie marz? o raju. Patrz?c jednak na dolin? zastanawiam si?, ?e chyba nie bardzo wiedz?, jak im do niego blisko.
